Szkoła Podstawowa nr 1 im. ks. Stanisława Brzóski w Białej Podlaskiej
-
Galeria
p. Aleksandra Kossowska
Pani Aleksandra Kossowska – agentka aktorów
Naukę w Szkole Podstawowej nr 1 rozpoczęłam w 2003 roku pod opieką pani Małgorzaty Stasiuk. Ten czas wspominam bardzo dobrze, wręcz sielsko. Pamiętam, gdy nasza wychowawczyni czytała nam „Calineczkę”, tworzyliśmy zimowe kolaże z cukru… i wiele innych ciekawych lekcji. Z perspektywy czasu dostrzegam, jak dużo serca i uwagi nasi nauczyciele wkładali w to, żeby zainteresować nas żywo omawianym tematem. To indywidualne podejście do ucznia i partnerskie traktowanie przełożyło się z pewnością na moje dalsze lata nauki.
Oczywiście nie zawsze było kolorowo. Pamiętam niektóre rzeczy, z którymi miałam kłopot. Pani Barbara Kacprowska pomagała mi po lekcjach zrozumieć mnożenie ułamków dziesiętnych! Dziś robię to w pamięci! Dzięki pani Annie Zdunek poznałam teatr, który stał się najpierw moją wielką pasją, a następnie pracą zawodową! Pani Agnieszka Sałuch, z którą jeździliśmy na zimowiska, nauczyła mnie jeździć na nartach i rozpaliła we mnie miłość do zimowych szaleństw! Bardzo dobrze również wspominam wycieczki z panem Zbigniewem Maziejukiem, kiedy to z kompasem odkrywaliśmy przyrodnicze zagadki. Pani Justyna Jakubczyk, która prowadziła szkolną bibliotekę, pokazała mi, jak czytać dramaty. To ona polecała mi kolejne książki, a także zachęcała do malowania, co uwielbiam do dzisiaj! Takich prawdziwych nauczycieli z powołania, jakich ma w swojej kadrze nasza „Jedynka” jest naprawdę niewielu! To właśnie ci ludzie, pierwsi dorośli, których spotkałam na swojej szkolnej drodze, rozpoznali moje talenty i wciąż zachęcali do ich rozwijania.
Myślę, że to właśnie podstawy, jakie otrzymałam w szkole podstawowej, te pierwsze sześć lat nauki w „Jedynce”, posłużyły jako baza, fundament dla tego miejsca, w którym jestem dzisiaj. Od roku pracuję w Agencji Aktorskiej Abewu, a wcześniej dzieliłam czas zawodowy pomiędzy Teatr Syrena w Warszawie i Teatr Collegium Nobilium.
Na studiach licencjackich prowadziłam swoją grupę teatralną, skończyłam krakowskie Lart StudiO, a następnie rozpoczęłam naukę w Akademii Teatralnej w Warszawie. W czasie studiowania w Akademii podjęłam współpracę z Martą Twardowską przy jej spektaklach. Następnie pracowałam z Marcinem Hycnarem, będąc jego asystentką przy spektaklu dyplomowym „Stramer” na podstawie powieści Marcela Łozińskiego. Jako asystentka reżysera byłam na tak zwanej „gorącej linii” – to ja byłam odpowiedzialna za uzgadnianie harmonogramów pracy, pomagałam aktorom w scenach (przy powtarzaniu, przegadywaniu tekstu), byłam odpowiedzialna za komunikację ze scenografką i kostiumografem, pomagałam im w kompletowaniu rekwizytów czy drobnych, ale istotnych elementów kostiumów. To właśnie przy „Stramerze” nauczyłam się szyć na maszynie, a pewnego razu z prowizorycznych elementów złożyłam zegarek z dewizką! Moja praca z reżyserem polegała na realizowaniu jego wizji, przekładaniu jej na rzeczywistość. Pozostając w kontakcie z ekipą techniczną, dbałam o to, żeby wszystkie rekwizyty i elementy scenografii były na swoim miejscu, notowałam, a nawet rysowałam ustawienia i pozycje aktorów na scenie, żeby na kolejnych próbach wszyscy byli na swoich miejscach. Byłam tą osobą, do której można było przyjść z każdym problemem – od śliskich podeszew butów, opuszczenia sztankietu, potrzeby kupienia produktów spożywczych wykorzystywanych w spektaklu, a kończąc na podklejeniu znaczników… Dziś wiem, że był to trening przed pracą w agencji aktorskiej. Po premierze zajmowałam się praktyczną stroną eksploatacji spektaklu, a do „Stramera” doszły kolejne przedstawienia, które prowadziłam. W jednym z nich musiałam przygotować na każdy przebieg popiół – to było duże wyzwanie! W tamtym czasie pracowałam również na etacie w Teatrze Syrena w Warszawie. Wykorzystywałam tam umiejętności i wiedzę ze studiów dziennikarskich, które ukończyłam przed Akademią Teatralną oraz nabywałam nowe kompetencje, doświadczając biurowej pracy teatralnej, bez której z pewnością nie byłoby tego, co dzieje się na scenie i w kulisach. Był to bardzo intensywny czas, jednak wspominam go bardzo dobrze.
Gdy przed rokiem zmieniłam pracę, brakowało mi sceny i jej specyficznej aury, ale tak naprawdę nie wiele się zmieniło. Wciąż spędzam czas wśród aktorów, w teatrze bywam równie często, choć niestety tylko w roli widza. Moja nowa praca polega na prowadzeniu aktorów w projektach filmowych i serialowych. Jestem odpowiedzialna za nich, gdy pracują przy danej produkcji. Będąc ich agentką, reprezentuję ich w newralgicznych momentach - podczas castingów, rozmów obsadowych, a następnie przy uzupełnianiu potrzebnych dokumentów. Pośredniczę również pomiędzy producentami a aktorem przy ustalaniu planów pracy danego filmu lub serialu, dbam o to, by aktorzy byli dowiezieni na miejsce planu zdjęciowego – ustalam z produkcją wszystkie kwestie ich podróży czy pobytu w hotelu. Przesyłam aktorom aktualne sceny, nowe wersje scenariuszy, aktualizacje tzw. „kalendarzówek” - planów pracy na okres zdjęciowy – rozpisu dziennego z podziałem na sceny i wyszczególnieniem aktorów grających, lokacji, czasu itd. Prowadzę również kalendarze aktorów i to jest element mojej pracy wymagający największej precyzji. Muszę być skupiona i pilnować, żeby żadne dni zdjęciowe się nie pokrywały. Jeden z moich aktorów jest również modelem, a łączenie jego kariery aktorskiej z pracą w modelingu to wyjątkowo trudne zadanie, zwłaszcza podczas jego pracy za granicą, kiedy kontakt utrudniony jest przez różnice czasowe czy zobligowania związane z daną kampanią.
Na co dzień przygotowuję umowy trójstronne pomiędzy aktorem, agencją a producentem filmowym i dbam o to, żeby były one jak najbardziej korzystne dla każdej ze stron. Nie sprawia mi to trudności, bo choć nie mam skończonych studiów prawniczych, to dyskurs własności intelektualnej jest mi znany od początku studiów. Na dziennikarstwie bardzo duży nacisk kładziono na poznanie potrzebnych ustaw prawnych i śledzenie ich nowelizacji. W Akademii Teatralnej, mimo artystycznego charakteru studiów, moja specjalizacja wypełniona była prawnymi zagadnieniami. Poznaliśmy proces przygotowania umów aktorskich, reżyserskich oraz realizatorskich. Tę wiedzę wykorzystywałam również w Teatrze Syrena, gdzie bez konstruowanych przeze mnie umów nie mielibyśmy na przykład zakontraktowanych fotografów czy realizatorów filmowych materiałów promocyjnych.
Mam to wielkie szczęście, że wśród osób, z którymi pracuję, nie ma rozkapryszonych „gwiazd”, a najwięksi aktorzy z pierwszych stron gazet, z ekranów kin i serialów Netflixa czy Canal+ to naprawdę wspaniali, dobrzy i przemili ludzie. Paulina Gałązka, Grzegorz Damięcki, Jacek Beler - to osoby, z którymi pracuję na co dzień. Najczęściej jednak spotykam się w pracy z młodymi aktorami, np. Magdaleną Wieczorek, która zagrała tytułową rolę w „Zadrze”, Ignacym Lissem, czyli hrabią Leszkiem Czyńskim z nowej Netflix’owej wersji „Znachora”, Michałem Sikorskim – odtwórcą głównej roli w nagradzanej na całym świecie „Sonacie”. Bardzo cieszy mnie, gdy moi aktorzy robią karierę międzynarodową, a jest ich coraz więcej! Za ten aspekt ich kariery także odpowiadam. Umowy międzynarodowe na filmy czy seriale są o wiele trudniejsze, jednak bardzo dużo można się przy nich nauczyć. Najtrudniejszą częścią mojej pracy jest niestety to, że nie mogę rozmawiać o wielu rzeczach z moimi przyjaciółmi, znajomymi, a nawet rodziną. Obowiązują mnie bowiem umowy o poufności. W przypadku złamania umowy NDA grożą olbrzymie kary finansowe, nawet do kilkuset tysięcy złotych! To było bardzo frustrujące, kiedy pracowaliśmy przy „Znachorze”, a nie mogłam o tym powiedzieć mojej mamie, która jest jego wielką fanką.
Razem z moimi aktorami chodzę na premiery filmowe i teatralne, wyjeżdżam na festiwale - w tym na Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni. Czerwone dywany, ścianki i przysłowiowe „kulisy sławy” to moje codzienne, zawodowe sprawy. Choć to bardzo stresujące, jednocześnie wciąż napędza mnie do dalszej pracy! Dlatego właśnie największym wytchnieniem dla mnie są powroty do domu rodzinnego, wycieczki na wieś, na łono natury i podróże. W ostatnich latach odkrywałam z przyjaciółmi Polskę – campingi na Mazurach, wędrówki po górach, odwiedzanie większych i mniejszych miast, zwiedzanie muzeów – to wszystko ładowało moje życiowe akumulatory! Moim odkryciem z ostatnich kilku miesięcy jest Łotwa, do której wracam co jakiś czas. W tym miejscu muszę podziękować pani Inie, która w trakcie nauki w „Jedynce” pokazała mi, jak piękny jest język rosyjski! Kontynuowałam naukę tego języka aż do matury i dzisiaj znam go w stopniu komunikatywnym. W Łotwie jest bardzo duża mniejszość rosyjskojęzyczna, a dzięki znajomości tego języka mogę bez problemu się porozumieć. Ta znajomość przydała mi się również, gdy przyjechali do Polski nasi znajomi z Ukrainy! Było nam o wiele łatwiej prowadzić rozmowy. Kontynuując swoje podróże, zakochałam się również w Wyspach Kanaryjskich, które są idealną destynacją na zimowy wypoczynek! Ponadto wciąż kocham teatr i śledzę nowinki ze scen, na których grają nie tylko „moi” aktorzy. ;)
Autor: